Dzień był ponury. Postanowiłem tedy rozpuścić jego szarugę w bursztynie połczyna. A że czasu miałem wiele, pognałem po tego połczyna aż do Połczyna, jako że w sklepie firmowym przy browarze mają zwykle ambrozję w pełnym wyborze. Za rogatkami Łobza zamachał do mnie…rasowy autostopowicz. Zabytkową książeczką, taką samą jak i ja machałem wiele, wiele lat temu. Wyglądał ja strach na wróble, tyle że lepiej utrzymany. Hippis na przyspieszonej emeryturze.
„Bierzepan nastopa czy nałebka?” – zapytał.
„Z dobrego serca” – odrzekłem pretensjonalnie.
Był to dziwny typ. Mówił, śmiesznie sklejając słowa, że zamarzyła mu się na stare lata sława, po czym uściślił, że chce odwiedzić dawno niewidzianego kolegę z wojska, mieszkającego w onej Sławie – pod Świdwinem.
„Paczpapanie: jakpiknie, jakmalowanie!” – zagadnął.
Akurat w chwili gdy zamierzałem przeklnąć brzydką pogodę. Ale miał zapewne na myśli urodę Łobeszczyzny.
Na widok wyłaniających się zza horyzontu silosów przed Byszewem zapiał z uznaniem: „Paczpapanie: jakiebanie!”, a kiedyśmy przekraczali pod Mielnicą Starą Regę, zawołał z nieudawanym zachwytem: „Paczpapanie: jakaśwejcaria!”. Zamku w Świdwinie jakby nie dostrzegł, za to widząc centrum wodne zacmokał: „Paczpapanie: jakarura! Musitam gorzałę przetaczają”. Kiedy kole lotniska ziewnął: „Paczpan… Iletu muchów…”, zrozumiałem iż ma na myśli lądujące odrzutowce, wyjątkowo tego dnia liczne. Ale zaraz potem ożywił się, wołając:„Paczpapanie: jaka marchiwa!”.
Wtenczas i ja zwróciłem uwagę na tę czerwoną pręgę. Zatrzymałem się, by pstryknąć fotkę. A on podszedł do tych stojących pod ścianą budynku jegomościów. Po chwili wrócił.
„Paczpapanie wózekmają nasprzedanie!”.
Wzruszyłem ramionami. Na co on: „Idotego, paczpapanie: jakpanwłaśnie akuratnie jedziesz! Powiedzielipanie dopołczyna prosto jakszczelił!”. Zapuściłem motor, a on jeszcze na odchodnym rzucił, nieco się zająknąwszy:
„Paczpa… Takato pręga krwawa dosławy prowadzi, że ja pierdziuuuu!!!”.
A od Sławy właśnie szła piękna pogoda.
I połczyn mi tego dnia zasmakował szczególnie.
Patrz pan, panie…
0 comments:
Post a Comment