…przedziwne znad Nilu,
znad Tybru cudowne,
dunajskie prześliczne,
zaś reńskie wyniosłe…
…lecz sercu jest droższa
pstryknięta nad Regą
fotka spod Łobza!
…z zeszytu skradzionego Wujowi z Cedyni:
W czasie gdy robiłem to zdjęcie przysiadł się do mnie na pomoście w Starej Dobrzycy czerstwy jegomość z niedopitą flaszką Bosmana w ręku. Po chwili zagadnął: „Taaa…, panie… Ciekawe dokąd te chmury tak zasuwają…?”. „Gdzieś tak w stronę Łobza” – rzekłem na odczepnego. Wtenczas on uczynił był z dłoni lunetkę, popatrzył przez nią dłuższą chwilę, po czym odrzekł: „Eeee… Nie… Na mój rozum, to nie do Łobeza… One raczej tak bardziej – w siną dal…”. Po czym wstał i rzekłszy „Szanowanie!”, oddalił się w siną dal.
…z zeszytu skradzionego Wujowi z Cedyni:
Dzień był ponury. Postanowiłem tedy rozpuścić jego szarugę w bursztynie połczyna. A że czasu miałem wiele, pognałem po tego połczyna aż do Połczyna, jako że w sklepie firmowym przy browarze mają zwykle ambrozję w pełnym wyborze. Za rogatkami Łobza zamachał do mnie…rasowy autostopowicz. Zabytkową książeczką, taką samą jak i ja machałem wiele, wiele lat temu. Wyglądał ja strach na wróble, tyle że lepiej utrzymany. Hippis na przyspieszonej emeryturze.
Dawno, dawno temu, a może i dawniej, chudy jak maszt brygu sezonowy pirat ze Śląska, w ciut za obszernych tęczowych bermudach i w smolistej chustce na ryżym łbie, zsuwającej mu się fantazyjnie na jedno oko, ściskając w dłoni flaszkę po dopiero co wysączonym napoju rumopodobnym „Seniorita”, służącą mu teraz za lunetę do wypatrywania co ponętniejszych, smakowicie wysmażonych na mulatki wczasowiczek, przyśpiewując sobie lekko fałszywie „Sanofdżameeeejka!!!”, usiłował porwać w tan plaży co piękniejszy łan.
Sosny na słonecznej plaży strzeliste niczym palmy, bezludna wyspa o rzut kamieniem, przejrzysta woda niesie „Bahama Mama”…
…z zeszytu skradzionego Wujowi z Cedyni:
„nie rozumiem ja lasu
aż tak jak pan leśniczy
który uczone układa plany
i palec wznosi wysoko
niby świnty na obrazie
czemuż zatem las
rozumie mnie a nie
pana leśniczego
czego?”
… z zeszytu skradzionemu Wujowi z Cedyni*:
„...a mię wtenczas smutek lata
zeszłego przymula kosmaci
siadam tedy na progu i plotę
kosze plotę i plotę plotę
... i tak aż do następnego lata…”
*(który dorabiał sobie czasem wikliniarstwem)
Kiedy byłem bardzo małym chłopcem… Gdzieś za Słowikowem kończył się świat. A nawet Wszechświat… Tam było Nic.
Kiedy byłem małym chłopcem… rzekł mi ojciec dnia pewnego tak: gdzieś za Słowikowem, gdzieś za Mokronosem… - tam dopiero zaczyna się świat! Inny świat.
Nic zniknęło. I tylko czasem trochę żal…
Copyright ©
Kraina Poplątanych Dróg - kpdreskiego | Powered by Blogger
Design by Lizard Themes | Blogger Theme by Lasantha - PremiumBloggerTemplates.com